Trzech naszych instruktorów ukończyło FLO Wyprawę. Relacja
Założenia
FLO Wyprawa to fizyczne wyzwanie, które postawiło przed sobą 10 instruktorów i wędrowników z Wielkopolskiej Chorągwi Harcerzy. Jej celem było uczczenie patrona chorągwi hm. Floriana Marciniaka, więc scalała w sobie elementy sportowy i historyczny – 200 kilometrowa jazda na rowerze łączyła dwa miejsca pamięci: Fort VII w Poznaniu i Muzeum Gross-Rosen w Rogoźnicy. Zadanie było tym trudniejsze, że musiało zostać wykonane we właściwym czasie. Uczestnicy wyprawy założyli, że zrobią to w mniej niż 10 godzin.
Jest to dla nas spore wyzwanie. chcemy w ten właśnie sposób oddać hołd naszemu patronowi harcmistrzowi Florianowi Marciniakowi. (…) To jest taki sportowy wyczyn, tak sobie rzuciliśmy… jesteśmy pełni ambicji, chcieliśmy zrobić coś wielkiego, coś co będzie wymagało od nas wcześniejszego przygotowania, co będzie wymagało od nas wysiłku. - Phm. Łukasz Tadyszak - pomysłodawca wyprawy dla Radia Merkury w przeddzień wyjazdu
Nasi Instruktorzy
W wyprawie brało udział trzech naszych instruktorów: pwd. Jan Niedziałkowski, pwd. Piotr Ceranek oraz phm. Tomasz Ceranek. Stanowili zatem prawie 1/3 wyprawy. Aby osiągnąć cel musieli starannie się do niej przygotować, a także podjąć trud właściwego treningu. Nie da się ukryć, że jego część stanowiła rywalizacja, o której pisaliśmy niedawno. Tam ci sami instruktorzy zajęli czołowe miejsca.
- Jędrzej Walkowiak
Uczestnictwo to jednak niecałkowity wkład naszego środowiska w wyprawę. Logo wyprawy wykonał pwd. Filip Walkowiak według projektu, który opracował wraz z phm. Tomaszem Cerankiem. Natomiast całą wyprawę pilotowali w samochodzie Gosia Rozmiarek i Jędrzej Walkowiak, którzy są członkami naszego „Kręgu Harcerstwa Starszego Abantu”.
Powyższe elementy są świadectwem przemyślanego i profesjonalnego przygotowania wyjazdu. Specjalnie zamówione równe stroje rowerowe zostały oznaczone logiem chorągwi na piersi i logiem wyprawy na plechach. Na koszulce napis „FLO WYPRAWA. POZNAŃ – GROSS ROSEN” jest czerwono biały. Jak widać poniżej sportowy wygląd dopełnia efekt gry z odbiorcą – ułożenie liter „FLO” tak, by przypominały rower. Wielu kierowców podziwiało nasz wygląd. Najwięcej napatrzyli się na nas Małgosia z Jędrkiem, którzy bardzo wytrwale pilotowali nas cały dzień. Wieczorem, gdy zaczął padać deszcz i zmniejszyła się widoczność Jędrzej bardzo sprawnie pokazywał nam drogę i kierował nas do celu.
hm. Florian Marciniak i miejsca z nim związane
Florian Marciniak to jedna z najważniejszych postaci w historii polskiego harcerstwa. Pochodził z Wielkopolski i studiował w Poznaniu. Tuż po wybuchu II wojny światowej i zajęciu Polski przez III Rzeszę stanął na czele Szarych Szeregów – największej harcerskiej organizacji Polskiego Państwa Podziemnego, a przedwojennego Związku Harcerstwa Polskiego. Współtworzył program tej organizacji znany pod nazwą „dziś, jutro, pojutrze”, którego elementem było wychowanie poprzez walkę, a także Akcję pod Arsenałem. Zginął w czasie wojny. Najpierw aresztowany w Warszawie trafił do Fortu VII w Poznaniu, a później do obozu koncentracyjnego Gross-Rosen, gdzie został zamordowany.
To właśnie z powyższych powodów trasa miała taki start i taką metę. Droga wiodła także przez Gorzyce, gdzie Florian Marciniak urodził się dnia 4 maja 1915 roku, a gdzie znajduje się pamiątkowa tablica przy której mieliśmy pierwszy przystanek i zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie.
W czasie transportu do Poznania Florian usiłował uciec, skacząc z pędzącego samochodu w okolicach Sochaczewa – niestety bez powodzenia. Straszliwie zmaltretowany został umieszczony w osławionej katowni poznańskiej – Forcie VII w celi nr 66. W celu odbicia Floriana zostało powołane stowarzyszenie „Białej Róży”, w którego skład weszli, m.in. Stanisław Broniewski – „Orsza”, Eugeniusz Stasiecki – „Piotr”, Edward Zürn – „Jacek”, Zygmunt Kaczyński – „Wesoły”, Adam Borys – „Pług”, Władysław Cieplak – „Giewont”, Tadeusz Zawadzki – „Zośka” oraz specjalnie dobrany oddział z Grup Szturmowych. Harcerzom nie udało się odbić swojego przywódcy – 18 lutego 1944 Florian Marciniak został wywieziony do obozu w Żabikowie pod Poznaniem, następnie do obozu koncentracyjnego w Gross-Rosen, w którym prawdopodobnie dnia 20 lutego 1944 roku został zamordowany. Ciała nigdy nie odnaleziono. - Wikipedia, hasło: Florian Marciniak
Relacja live z wyprawy
Z wyprawy była prowadzona bogata relacja. W tym celu została przygotowana strona na Facebooku, która była bogato aktualizowana na tydzień przed wyprawą i w czasie samej wyprawy. Pojawiały się na niej zdjęcia i filmy. Tak samo działo się z kanałem chorągwi na Twitterze. O wyprawie słychać było w Wielkopolskich mediach: pisał o nas Głos Wielkopolski, a w Radiu Merkury pojawiła się zapowiedź naszej wyprawy.
W trakcie kolejnych przekazów podziwiać można było całą drużynę FLO Wyprawy podczas jazdy i krótkich przerw. Widać było ból, zmęczenie, determinację. Miałem takie poczucie, że całej ekipie będzie się lepiej jechało jeśli będą mieli świadomość, że ktoś im kibicuje, wierzy w nich. - pwd. Hubert Staszek
Czymś zupełnie nowym dla wielu odbiorców relacji z wyprawy był film udostępniany na żywo, w którym uczestnicy pokazywali trasę i opowiadali o swoich wrażeniach. Istniała też możliwość komunikowania się z nimi i zadawania pytań, dzięki czemu zachodziła lepsza interakcja, a wyprawa dla wielu stała się angażująca na prawie cały dzień. Wielką popularnością cieszyły się zdjęcia – to, które zostało zrobione na mecie dotarło do prawie 4 tysięcy osób. Nawet to jednak nie wszystko, bo można było też sprawdzić na mapie aktualne położenie grupy rowerzystów i zobaczyć z jaką średnią prędkością jadą. Niewykluczone, że tak dokładnej relacji ze swojego wyjazdu nie prowadził jeszcze żaden patrol, czy drużyna Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. Liczba zastosowanych technologii internetowych mogła robić wrażenie. Czegóż jednak wymagać od środowiska, które od zawsze było pionierem w tych sprawach?
Zdjęć z wyprawy można szukać nie tylko na Facebooku, ale również w naszej galerii.
Sukces
Cel udało się osiągnąć mieszcząc się w zamierzonym czasie. Trzeba było włożyć w to dużo siły, której zaczynało pod koniec brakować. Zasadą było to, żeby jechać średnią prędkością nieco powyżej 20 km/h – niby niewiele, ale tak jednak powinno być przez cały czas. Pierwszy etap przejechaliśmy co do zasady z prędkością 24-26 km/h. Było to 40 km z Poznania do Gorzyc, gdzie znajdował się pierwszy przystanek. Ta część wyprawy napawała wszystkich optymizmem. Jechało się dobrze, świeciło słońce, wiatr nie był duży i wjechaliśmy w piękne okolice Parku Krajobrazowego im. Dezyderego Chłapowskiego. Pierwszy poważny podjazd znajdował się tuż przed Lesznem. Z kolei po wyjechaniu z tego miasta miał miejsce najszybszy fragment trasy, bo prędkość długo wahała się między 27 a 30 km/h.
Chcę pokazać innym instruktorom, że się da! - pwd. Piotr Ceranek przed wyprawą
Mimo wszystko zmęczenie w końcu przyszło gdzieś w 3/4 trasy. Zaczęła też pogarszać się pogoda. Zrobiło się pochmurno, zimno i zaczął wiać wiatr. Nie udało się uniknąć też deszczu, z którym uczestnicy przyjechali na metę. Ostatnie 30 kilometrów było też walką z podjazdami, które skutecznie odbierały resztki sił i sprawiły, że tempo spadło. Zapas czasu, który został wypracowany starczył jednakże na to by o odpowiedniej porze dojechać do celu i cieszyć się zwycięstwem. Udało się, a wszyscy, którzy nie wierzyli w powodzenie przedsięwzięcia musieli zrewidować swoje pesymistyczne podejście. Trzeba tutaj jednocześnie przyznać i zaznaczyć, że znaczna większość zainteresowanych wyprawą była przekonana przed wyjazdem, że przedsięwzięcie skończy się powodzeniem.